Ulica przed naszym hotelem w Kuala Lumpur. Malezja.
Po opuszczeniu hotelu spotykamy się z Natanem i jedziemy na lotnisko. Tam musimy trochę poczekać. Koło 18 rozpoczynamy odprawę. Wszystko idzie sprawnie i zgodnie z planem. Lot do kraju jest bardziej złożony niż lot do Kuala Lumpur. Będziemy mieli dwie przesiadki, tj. w Doha i Wiedniu. I tu jest mały problem, bo odcinek z Wiednia do Berlina jest obsługiwany przez inną linię niż lot do Wiednia i w związku z tym nie dostaliśmy kart pokładowych, a czasu na przesiadkę w Wiedniu jest niewiele (tylko 40 minut). O 20:50 startujemy do Doha. Za oknami noc. Zdjęć nie ma :-). O 23:20 czasu miejscowego lądujemy w Doha. Tu próbujemy uzyskać karty pokładowe z Wiednia do Berlina, ale nic z tego. O 2:05 startujemy do Wiednia. Samolot trochę się opóźnia. Sprawdzam dane z komputera pokładowego i wygląda na to, że w Wiedniu nie zdążymy na przesiadka. Lądujemy koło siódmej, a o 7:20 mamy samolot do Berlina. Nie dobrze. Wysiadamy z samolotu i co się okazuje? Ktoś wywołuje nasze nazwiska :-). Miła Pani czeka na nas z kartami pokładowymi i mówi, ze poprowadzi nas skrótami do bramki wylotowej. Idziemy magazynami, tajnymi skrótami, przejściami dla personelu :-). I jako ostatni zajmujemy miejsca w samolocie. O 7:20 startujemy. Jest widno robię ostatnie zdjęcia na tej wyprawie:Z lotu do Berlina.
W Berlinie lądujemy o czasie (8:35) i spokojnie wsiadamy do czekającego na nas busa. Teraz już tylko trzy godziny i będziemy w domu :-). Do usłyszenia za rok.Komentarze: skomentuj tę stronę |